Podsumowanie cyklu Retro Speedway w okresie zimowym
W trakcie trwania sezonu 2021 przygotowaliśmy dla Was siedem materiałów z cyklu Retro Speedway (więcej TUTAJ). Jak powszechnie wiadomo, najgorszym momentem w roku dla każdego kibica “czarnego sportu” jest oczekiwanie na rozpoczęcie kolejnych rozgrywek, dlatego nasz cykl kontynuowaliśmy również podczas zimowej przerwy. W tym miejscu pragniemy przypomnieć Wam wszystkie nasze materiały, które ukazały się w ostatnim czasie.
W grudniu mieliśmy dla sympatyków częstochowskiego Włókniarza nie lada gratkę, ponieważ udało nam się porozmawiać z zawodnikiem, którego chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Dla wielu jest on prawdziwą legendą “Lwów” i jednym z najlepszych żużlowców w historii klubu. Ryan Sullivan, bo o nim mowa opowiedział nam między innymi o życiu na sportowej emeryturze, czy najlepszych wspomnieniach związanych z Częstochową. Trzeba przyznać, że historia Australijczyka o wydarzeniach po pamiętnym finale w 2003 roku miała naprawdę ciekawe zakończenie…
– Atmosfera była absolutnie elektryzująca. Po zawodach ówczesny prezes klubu poprosił mnie, abym udał się do miasta na spotkanie z kibicami. Ja i kilku innych kolegów z zespołu pojechaliśmy moim vanem. Wokół furgonetki znalazł się tłum ludzi, którzy nią kołysali z całych sił. Wysiadłem więc i wspiąłem się na dach, aby spróbować z nimi porozmawiać i uspokoić ich. Wszyscy byli tak podekscytowani i szczęśliwi z powodu wygranej, że nie dało się ich opanować. Po chwili kibice zdjęli mi buty i ukradli je, więc starałem się je odzyskać (śmiech). Grupa fanów postanowiła wspiąć się na dach podskakując, świętując i w końcu konstrukcja nie wytrzymała. Dach runął (śmiech). To było coś, czego nigdy nie zapomnę i będę wspominał do późnej starości.
Po Ryanie Sullivanie naszym kolejnym rozmówcą był wychowanek Włókniarza Częstochowa – Rafał Osumek. Popularny “Osa” w wywiadzie bez wahania wyznał, że gdyby nadarzyła się taka okazja, to ponownie wybrałby ścieżkę żużlowca, zdobywając punkty dla naszego klubu. W rozmowie nie zabrakło ciekawych wspomnień i licznych anegdot. Naszą uwagę najbardziej przykuły kulisy wyjazdów na przedsezonowe przygotowania do RPA.
– To też jest bardzo ciekawa historia, którą będę długo pamiętać. Nie byłem pierwszym, który udał się do RPA. Przede mną byli tam między innymi Adam Skórnicki oraz Sławomir Drabik. Po skończonym sezonie w Polsce dostałem propozycję wyjazdu. Pojawiła się więc szansa przedłużenia jazdy na motocyklu. Dziś, kiedy żużlowcy mogą swobodnie podróżować, nie ma problemu z wyjazdem do ciepłych krajów i jazdy w nich na motocyklach. Wówczas wyglądało to oczywiście inaczej. Na wyjazd do RPA przygotowałem się podobnie jak do Władywostoku. Silnik na „ramię” i w drogę. Spędziłem tam dwa miesiące. Pojeździłem trochę na różnych torach, nie straciłem kontaktu z motocyklem. Bardzo miło to wspominam.
Daniel Nermark: Włókniarz zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu! (wywiad + foto)
W ostatnich tygodniach przenieśliśmy się z kolei do sezonów 2011 oraz 2012, kiedy to barwy Włókniarza reprezentował urodzony w szwedzkim Karstad – Daniel Nermark. Aktualnie były już zawodnik skupia się na życiu rodzinnym i pracy w porcie. Jak się okazuje, doskonale pamięta jednak częstochowskich kibiców i moment, gdy udało się zapewnić Włókniarzowi utrzymanie w Ekstralidze.
– Przede wszystkim dziękuję za czas, który razem spędziliśmy. Życzę wszystkiego dobrego w przyszłości i chciałbym, aby klub z roku na rok stawał się coraz lepszy. Włókniarz zawsze będzie miał szczególne miejsce w moim sercu!
Robert Banakiewicz – zapomniana historia
Najnowszy materiał, który dla Was przygotowaliśmy, to historia Roberta Banakiewicza. Najstarszego wciąż żyjącego żużlowca, któremu dane było reprezentować barwy częstochowskiej drużyny w rozgrywkach ligowych. Sam Banakiewicz to obecnie 92-letni mieszkaniec Warszawy, którą znaczną część swojego życia poświęcił pracy naukowej.
– Nigdy nie mówiłem o tym publicznie, ale w latach 50-tych mieliśmy specyficzne treningi na tych Jawach przystosowanych do jazdy terenowej. Do rajdów przygotowywaliśmy się wielokrotnie na zamku w Olsztynie. Dziś byłby to skandal, ale jeździliśmy właśnie po wzgórzu zamkowym. Trochę nieładnie, ale tak to właśnie wtedy wyglądało.