RETRO SPEEDWAY 01′: Radson Włókniarz Częstochowa – Atlas Wrocław (FOTO)

Inauguracja sezonu żużlowego ’01 w Częstochowie miała jednego zdecydowanego faworyta. 1 kwietnia 2001 roku mała kto liczył bowiem na niespodziankę ze strony Radson Włókniarza. Częstochowianie przed startem sezonu mocno się osłabili, a poza tym pod Jasną Górę zawitał jeden z zespołów typowanych do końcowego triumfu w ekstralidze, czyli wrocławski Atlas.

Przerwa zimowa rzeczywiście mocno przemeblowała kadrę Włókniarza. Szeregi zespołu opuścili bowiem m.in.: Sławomir Drabik, Mark Loram czy też Mariusz Staszewski. Dodatkowo ze względu na zbyt wysoki KSM oraz oczekiwanie na otrzymanie polskiego obywatelstwa przymusową pauzę musiał zaliczyć Rune Holta. W efekcie wiadome było, że sezon ’01 będzie dla Biało-Zielonych niezwykle trudny i do samego końca będą się bić o pozostanie w ekstralidze.

Spotkanie z wrocławskim zespołem potwierdziło zresztą powyższe słowa. Podopieczni Marka Cieślaka, dla którego był to debiut w roli trenera w drużynie z Dolnego Śląska, od początku dominowali na torze w Częstochowie. Już po trzech wyścigach goście prowadzili 6 punktami – 12:6 i przez resztę meczu tylko powiększali tę przewagę; ostatecznie wygrali aż 58:32. Była to jedna z bardziej dotkliwych porażek Włókniarza na przestrzeni ostatnich trzech dekad na własnym owalu.

„Nie spodziewałem się, że możemy ulec aż tak wysoko. Odstawaliśmy pod każdym względem. Bardzo wyraźnie sprzętowo. Grzesiek Walasek przyznał mi, że jedzie prosto do mechanika, bo z tymi silnikami nie ma czego szukać w kolejnych zawodach. Zawiódł Andersen: popełniał błędy. Czeka nas dużo pracy. Widać, że potwierdza się to, o czym się mówiło, czyli podział ligi na dwie czwórki” – przyznał po zawodach na łamach „Gazety Wyborczej” ówczesny sternik Włókniarza Marian Maślanka, w którego drużynie tylko Ryan Sullivan jak równy z równym rywalizował z ekipą Atlasa. Finalnie przy nazwisku Australijczyka pojawiło się 12 oczek.

W zespole gości 23 lata temu aż czterech zawodników wywalczyło dwucyfrowe rezultaty. To zadecydowało o ich tak przekonującej wygranej w Częstochowie. Spośród żużlowców Atlasa na największe wyróżnienie zasłużył Sebastian Ułamek. Debiutujący w tej ekipie wychowanek Włókniarza tego dnia na torze przy ul. Olsztyńskiej nie zaznał goryczy porażki i zapisał przy swoim nazwisku komplet 15 punktów.

„Nasze zwycięstwo było wysokie, ale mecz nie był tak łatwy, jak by można sądzić. My jesteśmy naprawdę dobrze przygotowani i nie oceniałbym Włókniarza na podstawie tego wyniku. Wasz zespół udowodnił, że ma charakter i potrafi walczyć. Wrocław jest bardzo mocny, to zasługa całej ekipy, nie tylko trenera, bo z zespołem pracuje więcej osób. Widać efekty tych kilku tygodni spędzonych razem” – ocenił zawody Andrzej Rusko, który wówczas pełnił funkcję wiceprezesa klubu z Wrocławia.

Słowa działacza gości okazały się prorocze, bo częstochowianie po tym mocnym ciosie podnieśli się z kolan i w dalszej części sezonu prezentowali się znacznie skuteczniej na własnym owalu. Ba, po rewanżu potrafili nawet wywieźć duży punkt z Wrocławia. Dzięki temu na zakończenie sezonu zespół Włókniarza zajął 6. miejsce, które zapewniło mu bezpieczne utrzymanie, bez konieczności brania udziału w barażach. Z kolei wrocławianie finalnie wywalczyli srebrne medale drużynowych mistrzostw Polski, ulegając wyłącznie Aniołom z Torunia.

Rafał Piotrowski

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek

Foto: Ireneusz Romanek