RETRO SPEEDWAY 01′: Radson-Malma Włókniarz Częstochowa – Apator-Adriana Toruń (FOTO)
22 lipca 2001 roku na stadionie przy ulicy Olsztyńskiej zmierzyły się dwie ekipy, które walczyły o dwa zupełnie odmienne cele w ekstralidze. W spotkaniu w ramach XII rundy najwyższej klasy rozgrywkowej walczący o utrzymanie w elicie Włókniarz spotkał się bowiem z liderem tabeli – toruńskim Apatorem. Zdecydowany faworyt tego spotkania musiał być więc jeden, ale gospodarze zapowiadali, że tanio skóry nie sprzedadzą.
Początek spotkania należał do przyjezdnych. Po dwóch remisach na otwarcie goście w trzeciej gonitwie dowieźli do mety pierwsze podwójne zwycięstwo. Prowadzenie do 6 punktów powiększyli jeszcze po 5. biegu, w którym Tony Rickardsson pokonał Grzegorza Walaska, a Tomasz Bajerski – Zbigniewa Czerwińskiego.
Biało-Zieloni w garść wzięli się w 6. wyścigu, bo Artur Pietrzyk z Tomaszem Jędrzejakiem przywieźli za plecami Tomasza Chrzanowskiego, a wcześniej Wiesław Jaguś wjechał w taśmę. Niestety dla gospodarzy w kolejnym biegu górą okazali się torunianie i ich prowadzenie wróciło na poziom 6-punktowy. Ten utrzymywał się do 10. gonitwy.
We wspomnianym biegu wygrał Walasek, a tuż za nim kreskę przeciął jadący z rezerwy taktycznej Ryan Sullivan. Kolejny start przyniósł natomiast nietypowy rezultat, bo do mety dotarli tylko Sullivan i Rickardsson. W tym momencie meczu Włókniarz zbliżył się do faworyzowanego Apatora na zaledwie 1 punkt różnicy.
Tak niewielka przewaga gości utrzymywała się aż do przedostatniego biegu. W nim goście wygrali 4:2, a ostateczne zwycięstwo (48:41) przypieczętowali w ostatniej gonitwie, zwyciężając ją podwójnie.
Torunian do triumfu poprowadziła dwójka Szwedów. Rickardsson zapisał bowiem przy swoim nazwisku 12 punktów oraz bonus, a Andreas Jonsson – oczko mniej. Z kolei wśród gospodarzy kapitalnie zaprezentował się Sullivan. Australijczyk wywalczył wszak 14 punktów i bonus w sześciu startach. Po 9 oczek wywalczyli natomiast Walasek i Pietrzyk. Ten drugi dostąpił nawet zaszczytu startu w ostatnim wyścigu dnia. W nim górą okazali się jednak cudzoziemcy.
„Zdobyłem dzisiaj 9 punktów i uważam, że nie jest to jakiś superwynik” – Pietrzyk ocenił swoją postawę na łamach „Gazety Wyborczej” i dodał: „Przegraliśmy to, co najważniejsze – mecz. Owszem, dopuszczaliśmy do siebie myśl, że coś takiego może nam się przytrafić, ale jednak głęboko wierzyliśmy w zwycięstwo. Było nas na nie stać”.
Na zakończenie sezonu żużlowcy Apatora Toruń wywalczyli trzecie w historii klubu drużynowe mistrzostwo Polski. Częstochowianie z kolei uplasowali się na szóstym miejscu, które zapewniło im bezpieczne utrzymanie w ekstralidze, bez konieczności rozgrywania meczów barażowych.
Rafał Piotrowski