Michał Świącik: Lider Madsen, niezniszczalny Holta i ofensywny Ułamek

Za nami już kilka meczów w tegorocznym sezonie PGE Ekstraligi. Z tej okazji porozmawialiśmy z prezesem Włókniarza Vitroszlif Crossfit Częstochowa, Michałem Świącikiem odnośnie dotychczasowych spotkań, a także postawy poszczególnych zawodników. Poruszyliśmy również wątek nadchodzących starć jakie czekają biało-zielonych.

Krystian Natoński: Jakby pan podsumował dotychczasowe wyniki Włókniarza?

Michał Świącik: Ciężko w jednym zdaniu to ocenić. Tak naprawdę liga jest bardzo wyrównana. Przed sezonem wielu obstawiało, że będziemy dostawać baty od wszystkich. Na pewno mieliśmy troszeczkę powikłań spowodowanych problemami Karola Barana związanymi z jego prywatnymi sprawami. Dobrze, że to się wyjaśniło i poszło w dobrym kierunku. Leon Madsen – tak naprawdę zawodnik, który przyszedł do nas, aby wspiąć się trochę wyżej niż do tej pory w hierarchii zawodników światowej klasy. Swoją ciężką pracą w zimę, mówię tu zwłaszcza o pracy nad swoim organizmem oraz poprzez stworzenie mu warunków i atmosfery, z którą on wcześniej nigdy się nie spotkał i sam tak podkreśla – to spowodowało, że ma luźną głowę i on po prostu jedzie swoje. Wiadomo, że w żużlu trzeba mieć też troszeczkę szczęścia. Ono polega na braku jakichkolwiek kontuzji, czego dowodem jest nasz zawodnik, Andreas Jonsson, który w Zielonej Górze nabawił się urazu. Zaliczył on także niezbyt ciekawy upadek we Wrocławiu, więc tak to jest, że jeden zawodnik unika kontuzji, podczas gry drugi ma pecha. Leonowi wszystko dobrze się układa i myślę, że będzie to nasz lider.

A co się dzieje z Matejem Zagarem?

Matej Zagar jest zawodnikiem na którego z pewnością każdy z nas bardziej liczył. Umiejętności mu nie brakuje, hartu ducha i odwagi także. Natomiast widać u niego ewidentnie niedogadanie się z motocyklami. On zainwestował w motocykle, ale ma te same problemy co wcześniej Greg Hancock, Tai Woffinden, Grigorij Łaguta. To jest też po części podyktowane troszeczkę innymi torami jakie dziś mamy, jak widać Ekstraliga idzie typowo w stronę twardych. Czy to dobrze, czy źle?

Mówi się, że twardy tor jest bardziej bezpieczny.

I tak i nie. Ja myślę, że równy tor jest bezpieczny, nie twardy. Może być przyczepny, byle był równy. Jeżeli będą robiły się dziury na torze twardym lub przyczepnym, to zawsze może dojść do niebezpiecznej sytuacji. Taką sytuację mieliśmy na twardym torze w Zielonej Górze, gdzie na początku Oskara Polisa pociągnęło na łuku i doszło do upadku. Został za to ostrzeżenie i żółtą kartkę. W 15. biegu była podobna sytuacja z Doylem, który wpadł dokładnie w tę samą dziurę. Mamy twardy tor, dwóch zawodników wpada w tę samą dziurę. Doyle zdążył jednak ściągnąć ten motocykl na ziemię. Wracając do Mateja Zagara – niedogadanie się ze sprzętem jest przyczyną. Matej zapewnia, że poczynił już duże zmiany w sprzęcie oraz w ustawieniach razem z tunerem i oby to wszystko przełożyło się na wynik w Lesznie.

Trzeba wspomnieć o niezniszczalnym Rune Holcie.

Niezniszczalny Rune Holta. Śmiejemy się, że przeżywa drugą młodość. Widzimy też że żużel ewoluuje, bo wiek przestaje już grać rolę.  Tacy zawodnicy jak Greg Hancock, Rune Holta pokazują, że po prostu trzeba trzymać gaz, być dobrym technicznie, dołożyć troszeczkę ułańskiej fantazji i jest dobrze.

Fajny sezon zalicza póki co Sebastian Ułamek. Nie wyszedł mu tak naprawdę tylko jeden mecz we Wrocławiu. W pozostałych pokazał fajny speedway.

Sebastian się bardzo stara i myślę, że on sam wie, zwłaszcza po meczu w Rybniku, w jakim kierunku trzeba iść. To jest Ekstraliga, która rządzi się troszeczkę innymi zasadami jeśli chodzi o jazdę. Jest to zdecydowanie bezpieczniejsza liga od Nice 1 ligi lub drugiej, bo zawodnicy są bardziej doświadczeni, bardziej przewidywalni, ale jednocześnie jeżdżą bardziej ofensywnie. Mowa oczywiście o tych, którzy zdobywają punkty. Nie mówię, że trzeba jeździć niebezpiecznie, ale ofensywnie. Sebastian pojechał w ten sposób w Rybniku, co przyniosło efekty. Niektórzy przecierali oczy, nie poznawali go. Start to ważna rzecz, ale nie zawsze się go wygrywa i trzeba walczyć na dystansie. To widać po niektórych zawodnikach, bo mimo, że jadą bezpiecznie, to jadą tak ofensywnie, żeby stworzyć wokół siebie atmosferę takiej agresji. Tak wygląda dziś dobry żużel ekstraligowy. Żeby zdobywać punkty, to trzeba jechać do końca i zawodnik nawet na ostatnich metrach potrafi wydrzeć te punkty poprzez swoją ofensywną jazdę. Seba troszeczkę przestawił swoją jazdę i powtarzam, że w Rybniku to już było widać. Umiejętności ten zawodnik ma jak mało kto, doświadczenie, które jest naprawdę bardzo, bardzo duże. Fajnie, że zaczął jeździć nie tylko w polskiej lidze i jak sam podkreśla, to mu bardzo dodaje skrzydeł, jest w gazie. On jest takim zawodnikiem, który nie może siedzieć i my go w tym wspieramy.

W przyszłym tygodniu znowu będziemy z niepokojem patrzeć w niebo i na prognozy pogody, bowiem mamy dwa mecze u siebie.

Wiadomo, że żużel to sport widowiskowy, ale i drogi. Do tego jak dołoży się koszty związane z odwoływaniem meczów to koszty jeszcze bardziej rosną. My jednak robimy wszystko, aby mimo tych przeciwności pogodowych zapewnić zawodnikom jak najlepsze warunki w Włókniarzu. Jak wszystko gra, to wtedy jest atmosfera. Warto jeszcze zaznaczyć, że ta pogoda nie rozpieszczała nas na początku sezonu, a to przeszkadza także w wielu tematach, które chcemy realizować. Myślę, że to już będzie koniec tych deszczy i jedziemy do przodu.

W przyszły czwartek Stal Gorzów, a potem w niedzielę GKM Grudziądz, a więc dwaj zupełnie inni rywale. Ten pierwszy to faworyt ligi, a ten drugi spisuje się słabiej.

Ja bym tutaj nie przekreślał jednej drużyny, ani nie przeceniał drugiej. Ja dużo widziałem w sporcie żużlowym i naprawdę trzeba uważać jak kreujemy wyniki. Od tej strony jestem bardzo pokorny. Oczywiście chciałoby się wygrać mecz z Grudziądzem, bo za tym mówiłaby logika i chciałoby się powalczyć z Gorzowem, który jest bardzo dobrą drużyną, w tej chwili dream team. Przekonał się o tym Wrocław, który przegrał z osłabionym Gorzowem.

I dodatkowo w trakcie meczu wygrywali już wysoko…

Także nasza ewentualna wygrana z Gorzowem będzie naprawdę czymś super, dlatego warto na ten mecz przyjść, pokibicować, bo przyjeżdża w zasadzie najsilniejsza drużyna w PGE Ekstralidze do Częstochowy.

Czyli najsilniejsza drużyna na świecie jakby nie było.

Dokładnie. I ewentualny triumf to byłaby super, super rzecz, którą sobie i kibicom życzę.

A do Leszna jedziemy na spokojnie powalczyć.

Do Leszna powalczyć bez jakichś zbędnych haseł, jechać swoje i zobaczyć, bo może coś z tego fajnego wyjdzie.