Srebrny sezon Włókniarza prawie jak złoty, czyli cofnijmy się o dziesięć lat

Przed sezonem 2006 częstochowski Złomrex Włókniarz przeszedł małą rewolucję, nie tylko kadrową. Wielkim wydarzeniem na skalę całej żużlowej Polski była modernizacja stadionu przy ul. Olsztyńskiej, która sprawiła, że Biało-Zieloni mogli wówczas pochwalić się najnowocześniejszym obiektem żużlowym w Polsce. Do tego doszły spore zmiany kadrowe.

Po wielu, wielu latach z kadry Lwów ubyło dwóch utytułowanych, doświadczonych i niesamowicie lubianych pod Jasną Górą żużlowców – Grzegorz Walasek oraz Rune Holta. Dla wielu sympatyków Włókniarza był to spory cios, ponieważ ta dwójka identyfikowała się z częstochowskim środowiskiem i śmiało można było stwierdzić, że kibice traktowali ich jak swoich, jak wychowanków. Obaj na dodatek przynieśli Włókniarzowi wiele chwały i związanej z nią radości. Obaj walnie przyczynili się do złotego medalu wywalczonego w 2003 roku oraz dwóch brązowych – rok i dwa lata później. No i wreszcie obaj w barwach Włókniarza wywalczyli tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, najpierw uczynił to Holta w mistrzowskim dla Częstochowy sezonie, a rok później na wypełnionym po brzegi, wówczas jeszcze niezmodernizowanym stadionie Włókniarza, po biegu dodatkowym z Jarkiem Hampelem, czapkę Kadyrowa mógł założyć Walasek.

Kto teraz będzie jeździł dla Włókniarza? Czy znajdą się dobrej klasy zmiennicy? Te pytania najczęściej padały z ust najwierniejszych kibiców Biało-Zielonych. Każdy przecież marzył, aby Złomrex Włókniarz święcił sukcesy na nowym-starym stadionie, jednocześnie przedłużając medalową passę o kolejny sezon.

Good morning Mr. Hancock

Najważniejszym wzmocnieniem jakiego dokonał częstochowski Włókniarz było pozyskanie 36-letniego Amerykanina z Kalifornii, indywidualnego mistrza świata z 1997 roku, który postanowił zmienić otoczenie po kiepskim, zwłaszcza pod względem finansowym sezonie w barwach gdańskiego Wybrzeża. Transfer Hancocka przyjęto w Częstochowie z mieszanymi odczuciami, wszak za chwilę Greg najprawdopodobniej zakończy swoją karierę, w końcu ma już 36-lat. Czy nie jest to przypadkiem melodia przeszłości? Nawet w cyklu Grand Prix nie walczy przecież o czołowe lokaty, a bardziej o utrzymanie się w ósemce.

Drudzy, ci bardziej optymistyczni, mówili z kolei, że przecież Greg Hancock to wciąż wielka klasa, a jeżeli klub zapewni mu odpowiednie warunki, wówczas Kalifornijczyk odpłaci się dobrą jazdą. Sam zainteresowany przed sezonem 2006 podkreślał wielokrotnie, że chce coś zmienić w swojej karierze, miał także na myśli swój styl. Wcześniej był znany m.in. z tego, że zakładał frędzlowate kewlary – jak na zawodnika rodem z USA przystało, musiał przecież wyróżniać się z otoczenia. Teraz nadszedł jednak czas na zmianę wizerunku i ponowną walkę o najwyższe cele. Nie wszyscy jednak brali te słowa na serio pod uwagę, wszak Greg przed każdym sezonem zapowiadał walkę o tytuł IMŚ, a pierwszy i ostatni raz został nim prawie dekadę temu… W Częstochowie wierzyli jednak, że Hancock będzie liderem Włókniarza.

Innym ważnym transferem było pozyskanie Anglika, Lee Richardsona, który z powodzeniem ścigał się w Zielonej Górze. Brytyjczyk nigdy nie miał reputacji wielkiej żużlowej gwiazdy, ale jego nazwisko było uznaną marką nie tylko na Wyspach, lecz także w kraju nad Wisłą. Do zespołu dołączyli także Peter Ljung, Matej Zagar oraz Christian Hafenbrock. W składzie pozostali Sebastian Ułamek, Ryan Sullivan, Sławomir Drabik oraz młodzież w postaci Mateusza Szczepaniaka i Marcina Piekarskiego. Ta drużyna miała zapewnić emocje podczas sezonu 2006 i takowe faktycznie były.

Włókniarz najlepszy! No może oprócz Wrocławia…

9 kwietnia żadnego kibica w Częstochowie nie trzeba było zachęcać, aby tego dnia włączył odbiornik w swoim mieszkaniu i śledził relację z Rzeszowa, gdzie tamtejszy beniaminek rozgrywek, Marma Polskie Folie Rzeszów podejmował Złomrex Włókniarz. Mecz z podtekstem, ponieważ w barwach Żurawi na swój debiut czekał … Rune Holta, a więc jedna z ikon częstochowskiego klubu. Spotkanie było bardzo zacięte. U gospodarzy najlepiej radzili sobie Nicki Pedersen, który wywalczył 13 punktów oraz wspomniany Norweg z polskim paszportem – zdobywca 11 „oczek”. To właśnie ta dwójka przyczyniła się do zwycięstwa rzeszowian w pierwszej kolejce nowego sezonu (47:43). Nastroje w obozie Włókniarza były jednak dobre. Nie zawiedli nowi w zespole – Greg Hancock (15+1) i Lee Richardson (9+4), a swoje zrobił Sebastian Ułamek (10). Poniżej oczekiwań pojechał na pewno Ryan Sullivan (8), ale jeżeli tylko zacznie jeździć na swoim poziomie to Lwy na pewno będą groźne dla każdego.

Mecz z RKM-em Rybnik.

W Lany Poniedziałek nadszedł kolejny ważny moment w postaci pierwszego meczu na własnym torze po modernizacji stadionu. Rywalem słabiutki RKM Rybnik, który do Ekstraligi dostał się kuchennymi drzwiami i jak się później okazało był outsiderem rozgrywek. Nie dziwi zatem pewne zwycięstwo miejscowych 55:35 przy świetle jupiterów. W trzeciej kolejce Złomrex Włókniarz wybrał się do stolicy Dolnego Śląska na pojedynek z Atlasem Wrocław, w barwach którego jeździli Jarosław Hampel, Jason Crump i Hans Andersen. Ten ostatni miał wówczas życiowy sezon w Grand Prix, zastępując kończącego karierę Tonego Rickardssona. Ta trójka wystarczyła aby wrocławianie cieszyli się z wysokiej wygranej 53:37. Był to dopiero początek rywalizacji wrocławsko-częstochowskiej w tym sezonie, o której nikt jeszcze wtedy nie wiedział.

O ile na własnym terenie częstochowianie spisywali się bez zarzutów (zwycięstwa z Lesznem 51:39, Bydgoszczą 54:36, Toruniem 56:34), tak na wyjazdach było nieco gorzej (porażka z Tarnowem 55:35, Toruniem 49:41). Przełamanie nastąpiło w 9. rundzie, kiedy Włókniarz wybrał się do Bydgoszczy i zremisował z Polonią 45:45. Dziesięć dni później podopieczni Jana Krzystyniaka wybrali się do dobrze znanego mu Leszna i pokonali Unię 50:40. Ułamek, Hancock, Sullivan zdobyli po 12 punktów, do tego Richardson dorzucił 7+2 i to oni byli ojcami sukcesu w tym meczu.

W 12. kolejce Ekstraligi do Częstochowy zawitał lider tabeli, Atlas Wrocław. Gospodarze podbudowani wyjazdowym zwycięstwem w Lesznie, chcieli zrewanżować się ekipie Marka Cieślaka za wysoką porażkę w trzeciej kolejce. Hit nie rozczarował, a kibice byli świadkami świetnego ścigania. Był to także pojedynek dwóch najlepszych żużlowców w klasyfikacji Grand Prix – Jasona Crumpa i Grega Hancocka. Kibice ostrzyli sobie apetyty na rywalizację tych dwóch panów, ale także na inne pojedynki. Niestety dla miejscowych, poza Hancockiem (14+1) reszta pojechała bardzo nierówno. Sebastian Ułamek zdobył 8 plus bonus, natomiast Ryan Sullivan zapisał na swoim koncie 11 punktów w sześciu startach. Słabo pojechał Richardson (3) z Drabikiem (3). Po stronie gości bezbłędny okazał się Crump (15). Atlas Wrocław wygrał 48:42 i drugi raz okazał się lepszy od Włókniarza w tym sezonie.

Częstochowianie nie załamywali jednak rąk, ponieważ ich sytuacja w tabeli wciąż była niezła. Drużyna kierowana przez Mariana Maślankę powetowała sobie porażkę z Wrocławiem już w następnej kolejce, kiedy Biało-Zieloni wybrali się do Rybnika. Co ciekawe RKM miał na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo, ale za to z aktualnym mistrzem Polski – Unią Tarnów. W meczu z Włókniarzem niespodzianki jednak nie było i goście wygrali, bez Hancocka, a z Ljungiem (5+2) w stosunku 47:43. Liderem rybniczan był wówczas Rafał Szombierski (11).

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej Złomrex podejmował Marmę Polskie Folie Rzeszów z Rune Holtą w składzie. „Holtański” nie zapomniał jak się jeździ na owalu przy Olsztyńskiej i wywalczył 14 punktów plus bonus w sześciu startach. Nicki Pedersen zdobył 13 „oczek”, ale to nie wystarczyło nawet na obronę punktu bonusowego, ponieważ w Częstochowie bezbłędnie pojechał Ryan Sullivan (15), który tym razem zastąpił słabiej dysponowanego Hancocka (5+2). Kibicom przypomniał się także Sławomir Drabik – zdobywca 9 punktów plus bonusa.

Rundę zasadniczą Złomrex Włókniarz Częstochowa zakończył na drugim miejscu ze stratą aż siedmiu punktów do Wrocławia. Do czwórki finalistów, która na zasadzie każdy z każdym mecz i rewanż miała rozstrzygnąć losy medali, awansowali dodatkowo osłabiona brakiem Rickardssona Unia Tarnów i Polonia Bydgoszcz.

Włókniarz (wice)mistrzem!

Rundę finałową częstochowianie zainaugurowali w Tarnowie, z ustępującym mistrzem Polski z lat 2004 i 2005. W tym czasie twierdza na Mościcach była niezdobyta przez żaden zespół, ale Greg Hancock i spółka zmienili ten trend. To właśnie Amerykanin (13+1) poprowadził Włókniarz do wysokiego zwycięstwa nad Unią 51:39. Kibice Jaskółek chcieli już aby ten sezon dobiegł końca. Nie dość, że karierę przedwcześnie zakończył Tony Rickardsson, to w tym meczu gospodarze nie mogli skorzystać z usług Janusza Kołodzieja. Osamotniony Tomasz Gollob (15) robił co mógł, aby jego zespół zachował miano drużyny niepokonanej na własnym torze, ale siła rażenia Częstochowy okazała się za mocna. To wyjazdowe zwycięstwo Lwów dawało jeszcze cień szansy, że ekipę z Wrocławia da się dogonić.

20 sierpnia wszystko miało się rozstrzygnąć. Tego właśnie dnia Częstochowa gościła u siebie Atlas Wrocław, który miał przed tym meczem już dwa zwycięstwa nad Włókniarzem i sporą przewagę psychologiczną. Dla kibiców Włókniarza każdorazowy przyjazd Marka Cieślaka do swojego macierzystego klubu oznaczał wielkie wydarzenie. W całej żużlowej Polsce wszyscy wiedzieli, że tylko ekipa spod Jasnej Góry jest w stanie powstrzymać wrocławian w drodze po mistrzostwo. Podobnie jak w rundzie zasadniczej pojedynek był niesamowicie wyrównany. Przed piętnastym wyścigiem wynik brzmiał 42:42. Ten ostatni miał zadecydować, czy już teraz Atlas będzie mógł świętować mistrzostwo Polski. Para Hampel-Crump okazała się bezwzględna i wygrała 5:1. Australijczyk kolejny raz wyjeżdżał z Częstochowy z kompletem punktów (14+1). Po stronie częstochowskiej na brawa zasłużyli Sławomir Drabik (9) i Hancock (9+2). To nie był sezon Ryana Sullivana, który w tak ważnym meczu zdobył 5 „oczek”. Było już jasne, że złote medale zawisną na szyjach wrocławian, bowiem ich przewaga w tabeli była już bardzo wysoka.

Ryan Sullivan i Greg Hancock przed meczem z Atlasem Wrocław.

Atlas w rundzie finałowej szedł jak burza, wygrywając wszystkie mecze po kolei. W ostatniej serii, niejako na deser, miało dojść do pojedynku nowo kreowanego mistrza i wicemistrza Polski. Wrocław na stadionie olimpijskim podejmował Złomrex Włókniarz. Gdy wydawało się, że i tym razem wrocławianie wygrają z Biało-Zielonymi, już po raz czwarty w sezonie, to jak na Lwy przystało, goście chcieli trochę popsuć fetę złotym medalistom. Po czterech biegach było 17:7 dla przyjezdnych. W drugiej części zawodów rozluźnieni nieco gospodarze wzięli się do odrabiania strat, ale ostatecznie przegrali 43:47. Na usprawiedliwienie Wrocławia należy powiedzieć, że w tym meczu nie wystąpił Jason Crump, jednak satysfakcja w obozie Włókniarza wcale nie była z tego powodu mniejsza. Po zakończonym meczu doszło do koronacji obu drużyn – bezapelacyjnie najlepszych w całym sezonie 2006.

Coś musi się skończyć, aby coś się zaczęło

Mecz z Atlasem Wrocław był pożegnalnym dla Ryana Sullivana, który pod Jasną Górą spędził sześć lat i zapisał się na stałe w historii tego klubu, ratując Włókniarza przed spadkiem oraz zdobywając z nim medale. W swoim ostatnim biegu dla Lwów, Australijczyk przyjechał na pierwszym miejscu, tak jak robił to najczęściej występując właśnie z Lwem na piersi. Rok później ten sam człowiek zjawi się na Olsztyńskiej już w barwach Unibaxu Toruń, a przy prezentacji cały stadion wstanie by podziękować mu za to co dał Włókniarzowi.

Jak się później okazało, był to także koniec medalowej passy, która trwała od 2003 roku. W tym czasie częstochowianie zdobyli złoty, dwa brązowe i srebrny krążek, a okres ten często porównywany jest do tego z lat’70, kiedy na torze szaleli Cieślak, Jurczyński i Jarmuła.

O tym, że był to naprawdę dobry, a może nawet świetny sezon świadczą także inne wyniki z tamtego okresu. Para Ułamek-Drabik wygrała w Bydgoszczy Mistrzostwa Polski Par Klubowych, mimo że gospodarze mieli w swoim składzie Piotra Protasiewicza i Andreasa Jonssona. Dodatkowo Sebastian Ułamek stanął na drugim miejscu w Złotym Kasku, przedzielając na podium zwycięzcę, Tomasza Golloba i Piotra Protasiewicza. Wychowanek Włókniarza zdobył jeszcze brązowy medal w IMP, a Mateusz Szczepaniak wygrał Brązowy Kask. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o Gregu Hancocku, który w klasyfikacji generalnej Grand Prix ustąpił jedynie Jasonowi Crumpowi, tak samo jak w rozgrywkach ligowych…

Autor: Krystian Natoński

Zdjęcia: eSpeedway.pl