RETRO SPEEDWAY 96′: Włókniarz Malma Częstochowa – Apator Toruń (FOTO)
W 1996 roku ekipa Włókniarza Malmy Częstochowa przez wielu fachowców określana była jako zespół, który będzie musiał walczyć o utrzymanie wśród najlepszych wówczas drużyn żużlowych w naszym kraju. Biało-Zieloni nie wzięli sobie jednak do serca tych opinii i wręcz przebojowo radzili sobie na pierwszoligowych torach. Na tyle, że po zakończeniu rundy zasadniczej Drabik, Screen, Ułamek i spółka awansowali do fazy play-off. W niej w pierwszej rundzie wyeliminowali pilską Polonię, a w finale mieli stoczyć dwumecz z toruńskim Apatorem.
Zdecydowanym faworytem zmagań częstochowsko-toruńskich byli żużlowcy z aniołem na piersi. Na korzyść torunian przemawiał chociażby fakt, że to oni prowadzili w tabeli po zakończeniu rundy zasadniczej. Ostatecznie te typowania miał jednak zweryfikować tor.
Pierwszy finał rozegrano 10 października w Częstochowie. Rywalizację na trybunach obiektu przy ul. Olsztyńskiej śledziło blisko 20 tysięcy fanów. Licznie zgromadzona publiczność tego dnia nie mogła narzekać na formę Biało-Zielonych, którzy każdy z pierwszych trzech wyścigów wygrali w stosunku 4:2 i szybko wypracowali sobie 6-punktowe prowadzenie. W dalszej fazie meczu torunianie zaczęli jednak radzić sobie coraz śmielej, przez co gospodarzom do biegów nominowanych nie udało się odskoczyć i uzyskać bezpieczniejszej przewagi. Po 13. wyścigu na tablicy widniał rezultat 42:36 dla Włókniarza.
Dzięki kapitalnej tego dnia postawie Sławomira Drabika i Joe Screena zaliczka częstochowian wzrosła do 10 oczek, zawodnicy ci wygrali bowiem podwójnie 15. bieg i zapisali w tym meczu przy swoich nazwiskach komplety punktów. Wygrana Lwów mogła być jeszcze okazalsza, jednak w przedostatniej gonitwie pogubił się trochę Sebastian Ułamek. Ówczesny junior gospodarzy, atakując drugie miejsce rywala, spadł na ostatnią pozycję.
Dziesięciopunktowa porażka została odebrana przez torunian jak… ogromny sukces. Po meczu w boksach gości wystrzeliły zresztą szampany. Odrobimy te straty – przyznał po spotkaniu na łamach „Gazety Wyborczej” ówczesny szkoleniowiec torunian Jerzy Kniaź. Jestem pewien, że piątka moich żużlowców, którzy w Częstochowie pokazali dobrą jazdę, na własnym torze zaprezentuje się jeszcze lepiej. Odnośnie do dzisiejszego meczu spodziewałem się bardziej korzystnego rezultatu dla Apatora. Na pewno na wyniku zaważyła postawa Jacka Krzyżaniaka.
Słowa nieżyjącego już trenera nie miały jednak potwierdzenia w rzeczywistości. Częstochowianie 3 dni później bez jakiegokolwiek respektu zjawili się w grodzie Kopernika i przystąpili do zaciętej walki z faworyzowanymi gospodarzami. Ostatecznie górą byli wprawdzie torunianie, ale ponieważ zwyciężyli zaledwie 2 punktami (46:44), tytuł drużynowego mistrza Polski zdobył Włókniarz, który sprawił tym jedną z większych sensacji w historii polskiego speedwaya.
Rafał Piotrowski