Medale, szarże i stringi, a więc 100% Drabika w Drabiku
W 1966 roku ludzie na świecie przeżywali wiele ważnych momentów. Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek popularnego serialu Czterej Pancerni i Pies, zdaniem Johna Lennona The Beatles byli popularniejsi od Chrystusa, Anglicy pierwszy i jak dotąd ostatni raz zostali mistrzami świata w piłce nożnej, a w Nowym Jorku rozpoczęto budowę World Trade Center. Dla kibiców Włókniarza te wydarzenia schodzą na dalszy plan, ponieważ w tym samym roku 6 lutego na świat przyszedł Sławomir Drabik, który obchodzi swoje 51 urodziny.
Postać wokół której, zwłaszcza pod Jasną Górą nie można przejść obojętnie. W barwach Włókniarza zadebiutował w 1984 roku i miał być godnym następcą innej ikony klubu z ul. Olsztyńskiej – Marka Cieślaka. Młody Drabik nie ugiął się presji oczekiwań i szybko zaskarbił sobie sympatię kibiców, która potem przeistoczyła się w uwielbienie. Jego dotychczasowy życiorys to materiał na niejedną książkę, a może nawet film fabularny. Oj działo się w życiu Sławomira Drabika wiele, na torze oraz poza nim. Nie zawsze było pięknie i różowo, ale dzisiejszy solenizant może z pewnością powiedzieć, że zasmakował wielu doświadczeń, które teraz wspominane są ochoczo przez kibiców, a wiele opowieści urosło już do miana legend. To dotyczy także jego barwnych wypowiedzi, których nie brakowało, ale brakuje nieco dzisiaj żużlowemu światku. Żyjemy w czasach poprawności politycznej, gdzie zawodnicy dbając o swój wizerunek oraz sponsorów często ograniczają się do parlamentarnych zwrotów, czasami bojąc się ewentualnych sankcji ze strony władz klubowych bądź związkowych. Kto pamięta czasy Sławomira Drabika, ten pamięta trochę inny żużel, jego specyfikę oraz leksykon wzbogacony śmiesznymi zwrotami bohatera tego artykułu.
Na czym jeszcze polegał fenomen Sławomira Drabika? Był bezkompromisowy, nie owijał w bawełnę, a dla wielu kibiców był to po prostu „swój chłop”, który podobnie jak każdy z nas przeżywał wzloty i upadki. O wiele łatwiej jest utożsamić się z kimś takim. On miał swój styl na torze i poza nim. Wszyscy podziwiali jego szarże po szerokiej połączone z kapitalną sylwetką na motorze – nie do podrobienia. Jego efektowność była połączona z efektywnością w postaci dwóch tytułów Indywidualnych Mistrzostw Polski, jeździe w Grand Prix oraz medalach rangi mistrzostw świata i Europy. Jednak dla kibiców Włókniarza zawsze najważniejsze były wyniki jakie osiągał na torze z Lwem na piersi. W 1996 roku poprowadził częstochowski zespół do mistrzostwa kraju. Niejednokrotnie rozstrzygał mecze w pojedynkę. Jego kolejnym fenomenem było to, że nawet u schyłku swojej kariery potrafił, ku euforii publiczności, wyprzedzić po szerokiej Nickiego Pedersena lub Jasona Crumpa. Być może jego motywatorem były stringi, które miał otrzymywać od Mariana Maślanki w formie zapłaty?
Każdy z nas ma swoją ulubioną anegdotę, wypowiedź, mecz, historię związaną ze Sławomirem Drabikiem. A to oznacza, że zapisał On się na stałe w naszej pamięci, a dla sportowca to chyba nawet ważniejsze niż sukcesy. Z tej okazji życzymy jubilatowi wszystkiego najlepszego i jak najczęstszych wizyt na stadionie Włókniarza.
Krystian Natoński