Andreas Jonsson: Pamiętam, że chciałem zostać we Włókniarzu
Andreas Jonsson to kolejny nabytek Włókniarza Częstochowa w trwającym obecnie okresie transferowym. Doświadczony Szwed podpisał z Lwami roczny kontrakt i tym samym wraca pod Jasną Górę po czternastu latach przerwy. Tuż po zawarciu umowy z Biało-Zielonymi, udzielił nam odpowiedzi na kilka pytań.
Przede wszystkim muszę powiedzieć: Witaj z powrotem Andreas. Powrót do Częstochowy po wielu latach. Jakie to uczucie?
– Dziękuję bardzo. To naprawdę fajne uczucie. Kiedy odszedłem z klubu po sezonie 2003, to było mi bardzo przykro wówczas z tego powodu, ponieważ pamiętam, że chciałem wtedy zostać, ale zabrakło dla mnie miejsca w składzie. Od tamtego momentu zawsze życzyłem sobie, aby tu wrócić. Mam za sobą świetne lata w wielu innych klubach, ale było to bardzo dziwne uczucie, kiedy wygrywasz mistrzostwo Polski i nagle dowiadujesz się, że nie ma dla ciebie miejsca. Jestem bardzo zadowolony, że wracam.
Pamiętam, że wtedy obowiązywał przepis o jednym obcokrajowcu w drużynie i Włókniarz postawił wtedy na Ryana Sullivana. Zauważyłeś jakieś zmiany w klubie? Oczywiście przyjeżdżałeś tu wielokrotnie jako zawodnik klubów z Bydgoszczy, Zielonej Góry, ale widzisz jakieś różnice także wewnątrz klubu?
– Nie bardzo, wszystko wygląda w miarę tak samo. Oczywiście stadion uległ znaczącej zmianie, kiedy odszedłem w 2003 roku, podobnie sytuacja wygląda z torem, chociaż oczywiście pamiętam, że wtedy nawierzchnia była bardziej przyczepna, ale to wciąż ten sam tor, to samo miejsce i to jest dla mnie najważniejsze, bo dzięki temu towarzyszą mi miłe wspomnienia.
Pamiętasz cokolwiek z sezonu 2003? Tak udanego dla Włókniarza.
– Pamiętam przede wszystkim finał. Był niesamowity. Ale pamiętam także sezon 2002, który był dla mnie ciężki. Chciałem wówczas udowodnić wszystkim i pokazać na co mnie stać, jakie posiadam umiejętności, dlatego końcówka sezonu 2003 była dla mnie wyjątkowa, bo zakończona mistrzostwem. To było ogromne świętowanie. Pamiętam mnóstwo ludzi na trybunach, ale także na mieście, kiedy przenieśliśmy się tam, aby celebrować tytuł. Tego nigdy nie zapomnę.
Co warto podkreślić, za każdym razem, kiedy zjawiałeś się w Częstochowie jako zawodnik innych klubów, byłeś szanowany i wciąż lubiany przez kibiców. Lata mijały, a o Tobie wciąż pamiętano. Jeździłeś tu tylko dwa sezony, a mimo wszystko zapisałeś się pozytywnie w pamięci fanów.
– I z tego także bardzo się cieszę. Czuję to za każdym razem, kiedy zjawiam się tutaj, bo przecież często jestem w Częstochowie nie tylko jako zawodnik, ale też byłem tu wielokrotnie przygotowując się do sezonu, testując sprzęt. Kiedy jestem w mieście, widzę wciąż wielu kibiców, którzy podchodzą i zagadują. Podoba mi się to, bo nie wszędzie możesz to spotkać.
Zdradzisz szczegóły podpisania kontraktu? To były szybkie rozmowy?
- Myślę, że tak. Powiem wprost, że zapytano mnie na zasadzie: Czy chcę tutaj jeździć? To było pierwsze pytanie. To nie było na zasadzie złożenia oferty, tylko pytanie czy chcę jeździć. Pierwsza moja myśl była „tak”. Stwierdziłem, że to będzie dobre posunięcie, od razu pomyślałem, że to jest to czego szukałem.
Miałeś możliwość pozostania w Rybniku?
– Nie, nie miałem takiej możliwości. Odbyłem kilka rozmów z różnymi klubami, ale cieszę się, że jestem tutaj.
Przyszły sezon będzie dla Ciebie wyjątkowy, ponieważ zabraknie Cię w cyklu Grand Prix.
– Czuję się z tym naprawdę dobrze. Kilka miesięcy temu zastanawiałem się czy dam radę, czy naprawdę chcę dostać dziką kartę? Powiedziałem sobie, że jej nie chcę. Nie dostałem jej tak, czy inaczej więc było łatwiej mi to zaakceptować. Poczułem ulgę, bo przez ostatnie lata towarzyszyła mi olbrzymia presja. Kiedy nie odnosiłem sukcesów, było jeszcze trudniej. Chciałem być w Grand Prix, żeby zdobywać medale, a nie być tylko częścią tego cyklu, a niestety przez ostatnie lata czułem, że jestem tylko jego częścią. To zabiera wiele energii i siły, żeby tam być. Towarzyszy mi teraz ulga i uczucie, że przyszły sezon będzie dobry. Czekam na niego z niecierpliwością.
Przyszły sezon traktujesz zatem jako naładowanie akumulatorów, zebranie energii, aby wrócić do Grand Prix?
– Nie. W przyszłym sezonie nie będę startował w kwalifikacjach do Grand Prix. Już to postanowiłem. Oczekuję, że będę miał w przyszłym roku naprawdę świetny sezon. Już zdecydowałem, że rezygnuję z ligi angielskiej. Skoncentruję się tylko na lidze polskiej i szwedzkiej.
Na koniec jeszcze zapytam o Włókniarz. Jest Leon Madsen, Matej Zagar oraz trójka z 2003 roku, a więc Andreas Jonsson, Rune Holta i Sebastian Ułamek. Kibice nie mieliby nic przeciwko jakbyście powtórzyli wyczyn z tamtego sezonu (śmiech).
– Kto wie? (śmiech). Uważam, że drużyna została świetnie skomponowana. Jest tutaj dobra atmosfera.
Jak daleko możecie zajść? Rune Holta powiedział mi, że cel to utrzymanie, ale z kolei Leon Madsen stwierdził, że z takim składem możecie powalczyć o coś więcej.
– Ciężko powiedzieć. Są takie sezony, w których jesteś faworytem do złota, a nie jesteś nawet blisko tego osiągnięcia, a z kolei czasami jest tak, że chcesz tylko utrzymać się w lidze, a dostajesz się do play-offów. Byłem w takich sytuacjach wielokrotnie, dlatego ciężko powiedzieć cokolwiek. Cieszę się, że jestem w ekipie złożonej ze świetnych zawodników i sądzę, że jeżeli będzie team spirit, to rezultaty też przyjdą.
Na koniec możesz coś powiedzieć do kibiców Włókniarza.
– Cieszę się, że wracam i już nie mogę doczekać się pierwszego meczu, kiedy was wszystkich znowu spotkam.
Na wypełnionym po brzegi stadionie.
– Nie ma innej opcji.
Z Andreasem Jonssonem rozmawiał Krystian Natoński