Sebastian Ułamek: Brat sugerował zmianę motocykla

Sebastian Ułamek lepszego początku spotkania z liderem Nice Polskiej Ligi Żużlowej wymarzyć sobie nie mógł. Startujący z numerem dziewiątym żużlowiec Eko-Dir Włókniarza po trzech seriach startów miał komplet ośmiu punktów z bonusem. Później jednak coś „siadło”. Jak przyznał po meczu, żałuje, że nie posłuchał brata.

Także i drużyna częstochowskiego Włókniarza do pewnego momentu radziła sobie wyśmienicie. Wynik 40:26 sprawiał, że gospodarze myśleli już o jak najwyższym triumfie w kontekście na pewno trudnego, meczu rewanżowego w Łodzi. Tymczasem szybka kontra Orła, „trzy ciosy” i z 40:26 robi się 43:41 przed ostatnim wyścigiem, w którym Nicolai Klindt i Sebastian Ułamek musieli przywieźć minimum remis. Stadion oglądał ten bieg na stojąco, wielu niezbyt optymistycznie widziało jego przebieg, nim taśma poszła do góry – Faktycznie, mieliśmy mały horror. Dwa, trzy biegi nam nie wyszły i wszystko zależało od tego, co wydarzy się w piętnastym biegu. Nie były to dobre zawody w moim wykonaniu. Trzy pierwsze biegi w porządku, ale w czwartym coś zaczęło się dziać dziwnego z moim motocyklem. Brat zasugerował, abym zmienił motocykl na ten piętnasty wyścig. Mówię jednak „ostatnio spasowało, więc musi być dobrze. Nawinę gazu i koniec”. Niestety, podejrzewam, że motocykl odmawiał posłuszeństwa, bowiem byłem bardzo wolny, kompletnie nie ten sam zawodnik co w pierwszej fazie zawodów. Wówczas się bawiłem, później uciekło coś i mogłem zmienić ten motocykl… – przyznał po meczu doświadczony żużlowiec.

Wielu fachowców jak i kibiców zastanawia się, jaki wpływ na zmianę postawy obu zespołów mogła mieć kraksa, jak i przerwa po upadku Daniela Jeleniewskiego w jedenastym biegu. Trwała ona około kwadrans, zatem tor zdążył mocno przeschnąć – Zawsze taka przerwa pomaga przeciwnikowi. Każdy z nas też przysiadł sobie w boksie, może pojawiły się inne myśli, dekoncentracja. U mnie tego nie było, ale za to zawodził sprzęt. Żałuję, że nie posłuchałem brata i nie zmieniłem tego motocyklu, ale ciężko podjąć taką decyzję na ostatni, bardzo ważny wyścig, decydujący o losach spotkania bieg. Teraz można żałować, bowiem mogło być lepiej, rakieta, a nie coś, że nie łapałem nawet kontaktu i zostałem łatwo wyprzedzony przez Roberta Miśkowiaka.

Jedno z ciekawszych spotkań tegorocznego sezonu w Nice Polskiej Lidze Żużlowej nie było transmitowane przez telewizję. I tutaj można tego żałować, bowiem mecz stał na bardzo wysokim poziomie, był jednym z najciekawszych widowisk w tym roku na zapleczu PGE Ekstraligi. Tak jak na starcie tytanów przystało – Każdy zawodnik ma na swoim koncie ściganie w Ekstralidze, więc poziom był fajny, bardzo wysoki i było na co popatrzeć. Szczęście, że udało nam się wygrać ten mecz, ale nie ukrywam, że liczyliśmy na większą ilość punktów. W Łodzi chcemy powalczyć o zwycięstwo – kończy reprezentant „biało-zielonych”.