„Marek Cieślak. Pół wieku na czarno”. Rusza przedsprzedaż książki legendy Włókniarza

To książka, która zainteresuje każdego kibica Włókniarza! Marek Cieślak ze speedwayem związany jest już 50 lat. Jeździł z takimi legendami jak Jerzy Szczakiel i Ove Fundin, trenował najlepszych żużlowców świata: Tomasza Golloba, Jarosława Hampela, Krzysztofa Kasprzaka, Grega Hancocka, Jasona Crumpa… Teraz o nich wszystkich opowiada w pełnej humoru i anegdot autobiografii „Pół wieku na czarno”, która trafi do księgarni w całej Polsce 13 kwietnia.

Książka „Marek Cieślak. Pół wieku na czarno” dostępna jest już w przedsprzedaży na empik.com:

– pod linkiem http://www.empik.com/marek-cieslak-pol-wieku-na-czarno-cieslak-marek-koerber-wojciech,p1121663369,ksiazka-p znajdziecie ją w promocyjnej cenie 31,49 zł (21% rabatu)

Autobiografię można zamawiać również na www.labotiga.pl

 

Fragment książki:

Półfinał DPŚ odbywał się w duńskim Vojens, gdzie wygrali gospodarze, a my zajęliśmy ważne, drugie miejsce. Ważne, bo wyprzedziliśmy mocnych Australijczyków. Najsłabszy w naszej ekipie był wtedy Gollob i dobrze pamiętam głosy ludzi, bym go wypierniczył. A ja się śmiałem i odpowiadałem krótko, że finał nie odbywa się już w Vojens, lecz w Lesznie.

Przeboje były wtedy różnorakie, bo oto wszyscy sobie ubzdurali, z Gollobem włącznie, że Rune Holta nie może w tym finale jechać, gdyż nie jest Polakiem. Odpowiadałem jednak, że ktoś mu dał obywatelstwo, zatem przepychanki, czy jest Polakiem, czy nie, są w tym momencie bezzasadne. Całe Leszno optowało za „Balim”, czyli miejscowym ulubieńcem Damianem Balińskim, natomiast Holta w leszczyńskim barażu jechać nie mógł. To był czas po słynnym wypadku tanich linii lotniczych „Papy” Golloba, a Rune dostał jakichś boleści mięśni szyi i musiał wziąć serię zabiegów. Wrócił jednak i przed finałem był gotów do startu.

Nazajutrz jemy śniadanie: Gollob, Trąbski – działacz z Częstochowy – i ja. Gollob zjadł i wstał.

– Poczekaj jeszcze chwilę. Pogadajmy – zatrzymałem go.

– Co tam, Marek?

– Wiesz, kto był najszybszy na treningu?

– No ja…

– Nie ty – odpowiedziałem, choć czasów w ogóle nie łapałem. Jaki to ma sens, skoro jeden jedzie na łysej oponie, a drugi na nowej, jeden sprawdza ścieżkę przy krawężniku, a drugi coś pod płotem?

– To kto był najszybszy? – dopytywał Gollob.

– Holta – wypaliłem. Gollob to bystry chłop, zaczął drążyć, do czego zmierzam, a ja postawiłem sprawę tak:

– Wiesz, że ten Rune ma najlepszy motocykl w całej drużynie!

Nie mogłem przecież powiedzieć, że najlepszy jest Holta. Wybrałem więc wersję, że nad wszystkimi góruje sprzętowo.

– Jeśli my tego motocykla nie użyjemy, a na końcu przegramy, to będziemy sobie pluć w brodę do końca życia – spojrzałem Tomkowi głęboko w oczy.

– Jeśli tak zrobisz, to cię zajebią – prognozował Gollob.

– Jak przegramy, to też mnie zajebią – wyszedłem z opresji chyba nawet całkiem sprytnie.

– Dobra, masz moje poparcie – wydusił z siebie Tomek.

– Ooo, widzisz. Jesteś kapitanem, masz mnie popierać – odpowiedziałem, kończąc udane negocjacje.

Dla kogo udane, dla tego udane… Kiedy prezes Unii Leszno Józef Dworakowski dowiedział się, że jego „Bali” będzie tylko rezerwowym, zarzucił mi, że naraziłem klub na podwójne koszty, bo musi teraz załatwić specjalną ochronę i dla Holty, i dla mnie. Wyszło jednak fajnie, Holta nie zawiódł, a „Bali” też pojawił się na torze i też dorzucił się do wyniku. Jak? Otóż po dwóch zerach Walaska trzeba było zrobić z niego chorego, bo taki obowiązywał wówczas regulamin, że rezerwowy mógł zmienić tylko kolegę niezdolnego do jazdy. Więc Walasek poczuł się gorzej, a Baliński dodał kilka punktów. Walczyliśmy wtedy z Duńczykami na noże, po czwartej kolejce nawet nas na chwilę wyprzedzili. Odbiliśmy jednak prowadzenie, a pieczątkę na złocie postawił w ostatnim biegu… No kto mógł postawić? Oczywiście Tomek Gollob!

Przed finałem zrobiłem z chłopakami odprawę.

– Chcecie dziś wygrać? – zapytałem z szelmowskim uśmiechem.

– To chyba jasne – nieufnie zauważył któryś z nich.

– No dobra. Wiecie, co podczas piłkarskiego mundialu robili Francuzi, żeby wygrać mecz? – zadałem pytanie, na które wytrawny kibic, rzecz jasna, zna odpowiedź. Otóż Francuzi całowali bramkarza Fabiena Bartheza w jego łysinę. Zdjąłem więc czapkę.

– To całować po kolei – zacząłem zachęcać.

Pierwszy pocałował Gollob. Holta się krzywił, ale też ucałował. Potem inni, aż w końcu ostatni, Walasek, pyta mnie, czy nie dostanie zajadów.

– Sukces kosztuje – wyjaśniłem mu.

pol-wieku-na-czarno-full

O książce:

“Żużel to nie liczby. Żużel to twarze. Czasem umorusane, a czasem upie***lone”.

Odkąd w 1966 roku po raz pierwszy usiadł na motorze, zakochał się w żużlu bez pamięci. Najpierw jako zawodnik, a później utytułowany trener poświęcił mu całe życie. Dziś trudno wyobrazić sobie czarny sport bez tak charyzmatycznej i barwnej postaci, jaką jest Marek Cieślak.

Dlaczego podczas DPŚ 2013 nie skorzystał z Tomasza Golloba? Kiedy stracił szacunek do Jerzego Szczakiela? Czy Greg Hancock celowo nie doleciał na finał DMP do Tarnowa? Który prezes chciał sam ustalać skład zespołu? Co naprawdę wydarzyło się w Ostrowie?

W tej książce trener reprezentacji Polski pozwala zajrzeć czytelnikom za kulisy wielkiego speedwaya i wyjaśnia, „kto jest kim” w żużlowym środowisku. Szczerze i bez lukrowania pisze o zawodnikach, prezesach i działaczach, ale też o wypadkach, przygotowywaniu toru i mediach.

Jeśli żużel masz w sercu, a metanol w żyłach, tej autobiografii nie możesz przegapić!

 

Autor: Marek Cieślak, Wojciech Koerber

Data wydania: 13 kwietnia 2016

Cena okładkowa: 39,90 zł (miękka okładka)

Format: 140 x 205 mm

Liczba stron: 352 (+8 wkładka zdjęciowa)

ISBN: 978-83-7924-557-4